Mikro hobby

ARTYKUŁ | 25-09-2025

Od zawsze posiadanie własnego hobby kojarzyło mi się z czymś poważnym, czasochłonnym i wymagającym poświęcenia. Nie bez przyczyny do ilustracji tego artykułu posłużyła okładka kultowego poradnika “Działka moje hobby”. Uprawianie własnego ogródka składa się z wielu różnych elementów, wymaga sporo pracy i uwagi. Również tak naprawdę przez większą część roku jest “coś do roboty”. Nie można też odpuścić, bo nasza działka zarośnie chwastami i nasz wysiłek może pójść na marne.

Dlatego też wiele osób zanim zdecyduje się na zaangażowanie w nowe hobby, to często już rezygnuje na samym wstępie. Przytłacza nas poziom skomplikowania, duża bariera wejścia, czy ilość sprzętu do skompletowania na start. Często też jest odwrotnie. Mamy zbyt wiele opcji, przez co trudno jest dokonać wyboru, czym chcielibyśmy się zająć. Dlatego jeśli masz podobne dylematy, to dobrym rozwiązaniem może być tzw. “mikro hobby”.

Nie ma tutaj zbyt wielkiej filozofii. Zamiast angażować się w pewną aktywność na 100%, można poświęcić na to tylko ułamek czasu lub robić coś tylko w ograniczonym zakresie. Dzięki temu mamy poczucie, że robimy coś ciekawego, ale bez konieczności porzucania innych swoich zainteresowań, czy obowiązków.

Jedna z książek z mojej kolekcji. Wbrew pozorom w głębokim PRL-u powstawały bardzo ciekawe i wartościowe poradniki inspirujące młodzież do ciekawych projektów. W tym wypadku mamy kompletny poradnik budowy rakiet. Polecam też inne książki Pawła Elszteina dotyczące budowy latawców, czy innych modeli latąjacych.

Najlepiej zilustrować to podejście na przykładzie. Od wielu lat mam trochę dziwne i niszowe hobby polegające na zbieraniu i czytaniu starych książek poradnikowych głównie z czasów PRL (i nie tylko). Nie poświęcam na to mnóstwo czasu. Po prostu od czasu do czasu pójdę na targ staroci, odwiedzę antykwariat, czy znajdę coś ciekawego na Allegro. Nie jestem wielkim i poważnym kolekcjonerem, tylko traktuję to jako swoją “mikro-pasję”, która toczy się w tle innych aktywności i zainteresowań. Nie mam ambicji tworzenia ogromnej kolekcji, ale przez te wszystkie lata ze dwa regały książek już się zebrały :)

Tabela z różnymi przykładami “miniaturyzacji” tradycyjnego hobby:

Tradycyjne hobby Mikro hobby
Ogrodnictwo Hodowane roślin w jednej skrzynce na balkonie
Zbieranie znaczków Kolekcjonowanie pojedynczych znaczków, kiedy akurat coś ciekawego wpadnie nam w ręce
Bieganie Można biegać co jakiś czas totalnie rekreacyjnie
Fotografia Dzielenie się zdjęciami wykonanymi telefonem w mediach społecznościowych
Majsterkowanie Składanie małych zestawów DIY albo drobne naprawy w domu
Triathlon Start amatorsko w zawodach raz na rok
DIY / rękodzieło Małe projekty typu origami, biżuteria z koralików
Nauka gry na gitarze Nauczenie się kilku chwytów i zagranie jednej ulubionej piosenki
Żeglarstwo Żeglowanie przez parę godzin w wolny weekend na pobliskim jeziorze
Rysowanie Szybkie szkice w notatniku w przerwie od pracy
Nauka języka obcego Krótkie sesje w Duolingo
Pisanie Tworzenie krótkich notatek, haiku lub wpisów na bloga

Innym przykładem “miniaturyzacji” hobby jest idea tzw. mikroprzygód spopularyzowana przez brytyjskiego podróżnika Alastaira Humpheys’a.

Mikroprzygoda to rodzaj aktywności na świeżym powietrzu, który nie wymaga specjalnego sprzętu oraz trwa zazwyczaj krócej niż 24 godziny.

Przykładem takiej mikroprzygody może być nocowanie w lesie na dziko, wyprawa na wschód/zachód słońca, oglądanie gwiazd w nocy, spływ dziką rzeką, urbex, odkrywanie nowych miejsc na mapie, itp. Nie jest to coś super skomplikowanego. Po prostu zamiast organizować kilkudniową wyprawą wymagającą wygospodarowania większej ilości czasu i sprzętu, możemy ją zminiaturyzować do pojedynczego wyjścia do lasu na biwak. Może nie jest to tak ekscytujące jak wycieczka w nieznane rejony, ale dostarcza również podobnych emocji i możemy ją doświadczyć znacznie niższym kosztem.

Bardzo lubię organizować sobie rowerowe mikroprzygody polegające na swobodnej eksploracji okolicy. Tutaj jestem na przystanku gdzieś pośrodku niczego :)

Tego typu “miniaturyzacja” sprawia, że znikają dwa główne problemy każdego nowego hobby:

  • obniżamy próg wejścia - dzięki temu nie trzeba od razu angażować się w coś nowego na 100%. Czasem wystarczy minimum wysiłku i sprzętu, aby przetestować, czy nowe zainteresowanie w ogóle się nam spodoba, albo po prostu niewielkim nakładem doświadczyć czegoś nowego.
  • zachowujemy przestrzeń na inne zainteresowania - jeśli mamy wiele pasji, to często rezygnujemy z angażowania się w nowe projekty, bo nie mam na to więcej czasu lub nie chcemy rezygnować z dotychczasowych aktywności. Mikro hobby pozwala w miarę “bezboleśnie” wcisnąć koleją rzecz w kalendarz naszych zajęć.

Rok temu spróbowałem swoich sił w triathlonie. Jak widać na zdjęciu wystarczy do tego zwykły rower górski i podstawowy sprzęt. Więcej o moim starcie pisałem w tym artykule.

Niestety to podejście trudno jest zastosować do niektórych zainteresowań, które wymagają długiego i regularnego treningu, czy zakupu lub dostępu do drogiego sprzętu. Takim przykładem mogą być niektóre sporty (np. pływanie, żeglarstwo, narciarstwo, itp.), nauka gry na instrumencie, czy nauka języka obcego. Niestety ciężko jest uczyć się pływać, czy mówić po angielsku działając “z doskoku” i nie poświęcając na to konsekwentnie sporej ilości czasu przez dłuższy okres.

Jednak mimo wszystko uważam, że podejście mikro hobby również można wykorzystać nawet w tego typu wymagających aktywnościach. Zwłaszcza w dwóch sytuacjach:

  • na start - nawet jeśli nowe zainteresowanie posiada większą barierę wejścia, to istnieją różne sposoby na jej maksymalne obniżenie. Mogą to być skrócone kursy, zajęcia wprowadzające dla początkujących, różne opcje wypożyczenia drogiego sprzętu, grupy/kluby/organizacje zrzeszające ludzi o podobnych zainteresowaniach, które pomogą postawić pierwsze kroki. Dzięki temu spokojnie, na luzie, bez presji i pośpiechu możemy stosunkowo niskim kosztem spróbować czegoś nowego i być może stanie się to naszą kolejną nową pasją.
  • utrzymanie już posiadanej umiejętności - jeśli posiadamy już jakieś zainteresowanie wymagające większej ilości czas/pieniędzy/środków, to można też je traktować jako mikro hobby, aby całkowicie tego nie porzucić. Posłużę się przykładem żeglarstwa. Załóżmy, że potrafimy żeglować, ale codzienna rutyna (praca, rodzina, dom, proza życia) sprawia, że nie możemy pozwolić sobie na udział w tygodniowych rejsach, czy obozach żeglarskich. W takiej sytuacji rozwiązaniem może być żeglowanie przez parę godzin w wolny weekend na pobliskim jeziorze. Może nie dostarczy nam to tyle emocji, co żegluga po ciepłych morzach, ale przynajmniej będziemy mieli cały czas poczucie, że realizujemy swoją pasję, ale w trochę bardziej “zminiaturyzowanej” formie.

Niedawno postanowiłem spróbować żeglarstwa zgodnie z podejściem mikro hobby. Obecnie zrobienie podstawowego patentu żeglarza jachtowego nie jest bardzo czasochłonne, czy skomplikowane.

Z podejściem mikro hobby nierozerwalnie kojarzy się pojęcie “słomianego zapału”. Na pewno nie raz słyszeliśmy, że nie warto angażować się w coś, jeśli nie robimy tego na poważnie i konsekwentnie. Niestety na pewno każdy z nas kiedyś doświadczył takiej sytuacji, że coś nas zafascynowało, od razu rzuciliśmy się w nowe zainteresowanie i po chwili z różnych powodów je porzuciliśmy. Nierzadko przy tym wysłuchując złośliwych komentarzy naszych bliskich. Uważam, że w tzw. “słomianym zapale” nie ma nic złego. Przynajmniej wykonaliśmy jakąkolwiek akcję i sprawdziliśmy, czy to jest coś dla nas, zamiast się tylko nad tym zastanawiać. Jednak często dochodzi do porzucenia nowego zainteresowania z powodu dużej bariery wejścia związanej np. z potrzebnym wyposażeniem, pieniędzmi, czasem, trudnościami w rozwijaniu nowych umiejętności, dostępem do odpowiedniej infrastruktury, braku widocznych szybkich postępów, itd. W takim wypadku bardzo może pomóc podejście mikro hobby, aby na początku trochę obniżyć wymagania, zdjąć niepotrzebną presję i po swojemu bez pośpiechu spróbować na luzie wejść w nowe zainteresowanie. Maksymalnie eliminując przy tym różne przeszkody wymienione wcześniej.

Filozofię mikro hobby stosuję w swoim życiu już od kilku dobrych lat. Bardzo dobrze sprawdza się w sytuacji, kiedy już posiadamy wiele pasji oraz zainteresowań i trzeba to jakoś wszystko pogodzić. Niestety z biegiem lat chcę poznawać i doświadczać kolejnych rzeczy. Jedynym wyjściem jest takie podejście. Każdy z nas ma dokładnie tą samą ilość czasu do dyspozycji i tego nie zmienimy. Również, kiedy chcę nauczyć się czegoś nowego, to domyślnie traktuję to jako mikro hobby. Paradoksalnie powoduje to, że łatwiej i szybciej jest rozwijać nową umiejętność w porównaniu do rzucania się od razu na głęboką wodę z pełnym zaangażowaniem.

Jeśli stosujesz podobne podejście, to daj znać, jakie Ty masz mikro hobby?